wtorek, 29 listopada 2011

Kochaj siebie, a nieważne, z kim się zwiążesz

"A man's manners are a mirror in which he shows his portrait"


"To obojętne kogo poślubisz. I tak spotkasz w nim samego siebie. Ta druga osoba jest zawsze lustrem, w którym możesz zobaczyć własne niespełnione potrzeby, zdolność do miłości, blokady i rany, własną życiową energię, a przede wszystkim Twoje rozdarcie między tęsknotami i lękami. Żaden partner nie może Ci dać lepszego samopoczucia, zapewnić Ci szacunku i zaufania do Ciebie samego. Niezależnie od tego kogo spotkasz, zawsze spotykasz tylko siebie. "

Eva-Maria Zurhorst

Jakoś nie mogę się do końca zgodzić z jej słowami, a ty?

sobota, 19 listopada 2011

Babskie fanaberie




Jestem wybitnie pomarszczoną staruszką.
Łamie mnie w stawach i mam sztuczną szczękę.
Nie sądziłam, że wydarzy się to tak szybko.
Zawsze wydawało mi się, że jeszcze mam czas,
że tak wiele rzeczy mogę odłożyć na później.
Nawet się nie obejrzałam kiedy to “później” dogoniło mnie.
Kiedy uciekły lata, kiedy uciekły okazje,
aby coś zrobić, aby coś przeżyć.
Gdy patrzę wstecz żałuję decyzji,
których nie podjełam
chwil, których nie przeżyłam.
Dziś wydaje mi się to śmieszne,
te moje wydumane lęki, wymówki
kurczowe trzymanie się ludzi i postanowień
Dziś nie potrafię uwierzyć jak bardzo
bałam się po prostu żyć,
robić rzeczy, które zawsze chciałam
korzystać z tego co od życia dostałam
Dziś, już tego nie cofnę.
Dziś będąc starszą panią
mogę Cię tylko poprosić,
abyś otrząsneła się z marazmu
i zaczęła działać,
przestała oszukiwać się,
że kiedyś, że może
tylko właśnie od tej chwili
wybrała życie 100%
z miłością

Twoje starsze JA

To jeden z tekstów z książki
Babskie Fanaberie, czyli w cholerę z tym wszystkim,
książki, która jak wielu pisze
naprawdę zmienia spojrzenie na siebie i na życie.

niedziela, 30 października 2011

Ojciec, Tata czy Dawca Plemnika

Had a Dad

Przeczytałam wczoraj artykuł w Wysokich Obcasach pt. " Wojna Domowa"

Artykuł dość ciekawy- o roli pewnego mężczyzny i pewnej kobiety w zakresie obowiązków domowych, o podziale ról małżeństwa z dwójką dzieci, którzy kiedyś chyba byli związkiem partnerskim. Dziś, gdy o tym myślę mam wrażanie, że Ci ludzie skupili się tak bardzo na tym kto co w domu robi i ile razy zmywa naczynia, że umknęło im po co to w ogóle robią.

Artykuł dla mnie na czasie, ponieważ we wrześniu rozpoczęłam pracę "na etacie" , mam dwójkę dzieci i męża przyzwyczajonego, że wszystko w domu "się samo robi". Teraz jest gorący okres wyznaczania granic i walki o to co kto robi. Wprawdzie nie mamy pani do sprzątania, ani zmywarki, ani babci wpadającej od czasu do czasu by coś ugotować, więc cały zakres obowiązków spoczywa na naszych barkach (pranie, prasowanie, sprzątanie, gotowanie, zmywanie, odkurzanie...i inne przyjemności ;)

Teraz widzę jaka to jest sztuka by w tym całym zamęcie domowych obowiązków, przy 4 latku walczącym o swoje i 9miesięcznym raczkującym i chcącym już chodzić bobasie, znaleźć jeszcze czas na zabawy z dziećmi, czas dla nas, czas dla siebie.*
Czas jest najważniejszy.

Pamiętam, gdy byłam dzieckiem marzyłam o "mamie i tacie". Takie proste marzenie, prostej małej dziewczynki z małego 2 tysięcznego miasteczka, w którym na palcach jednej ręki można było policzyć małżeństwa rozwiedzione i samotne matki. Mojego ojca poznałam, gdy miałam 13 lat i długo go nie akceptowałam takim jakim jest. Niby fajny facet, ale....
- zostawił moją mamę na miesiąc przed moim urodzeniem
- lubił czasem zadzwonić by na mnie nakrzyczeć np. w moje 18 naste urodziny (bez składania życzeń oczywiście :)
- mamy odrębne poglądy religijne i polityczne
- miał pretensje o każdą niewysłaną kartkę na święta
....na szczęście dużo mu wybaczyłam do dnia dzisiejszego. (m.in. poprzez Radykalne Wybaczanie i Satori)

Tydzień temu zadzwonił do mnie i powiedział, że mnie kocha, a ja mu na to "ja Ciebie też tato". Pierwszy raz w życiu mu coś takiego powiedziałam i to tak ze szczerego serca. Zawsze był tylko "dawcą plemnika" ;) a teraz jest Tatą.

Co trzeba zrobić, żeby być Tatą?
Po prostu BYĆ.


Bo to bycie i czas spędzony razem są najważniejsze.
Bo ludzie są najważniejsi.
Bo miłość jest najważniejsza.

Największy dar jaki możemy dostać od naszych rodziców to DAR ŻYCIA.

Obojętnie co nastąpiło dalej, czy Ci rodzice byli przy nas czy nie, czy robili nam krzywdę czy nie....DALI MI ŻYCIE...i za to im jestem najbardziej wdzięczna.




* Chyba idzie nam całkiem nieźle :) Mamy czas na zabawy z dziećmi (przynejmniej 2 h dziennie w ciągu tygodnia + weekendy), czas na sport (już niestety nie codziennie, a 2 razy w tygodniu), czas na rozwój osobisty (2 w miesiącu), czas dla znajomych (raz na tydzień), czas dla dalszej rodziny (raz na miesiąc), czas na czytanie książek i gazet (codziennie), czas na studia podyplomowe i raz na 2 mies. szkołę Hellingera. Ostatnio po szkoleniu z Budżetu Domowego, które prowadziłam, usłyszałam komplemen od kobiety :) Zuza jaka ty jesteś dobrze zorganizowana. :D

niedziela, 23 października 2011

Szczęście jest Niebezpieczne

Sad....

" Szczęście wydaje się niebezpieczne, ponieważ czyni człowieka samotnym. Podobnie rzecz ma się z rozwiązaniem problemu. Również ono czyni człowieka samotnym. Kiedy mamy problem i jesteśmy nieszczęśliwi, mamy towarzystwo. Natomiast ludzie szczęśliwi są samotni.
Problem i nieszczęście wiążą się z poczuciem niewinności i wierności. Rozwiązanie problemu i szczęście natomiast wiążą się z poczuciem winy i zdrady. Dlatego szczęście i rozwiązanie możliwe są tylko wtedy, gdy potrafimy stawić czoła poczuciu winy. Wina nie jest racjonalna, ale przeżywamy ją jako taką. Dlatego przejście od problemu do jego rozwiązania stanowi aż taką trudność. Gdyby to co Ci powiedziałem było prawdziwe, a ty byś to przyjęła, musiałabyś się przecież zupełnie zmienić."
Bert Hellinger

sobota, 22 października 2011

raz się żyje.....OCENZUROWANE

Brave

OCENZUROW@NE

Są osoby, które poświęcają dużo swojego czasu i kasy na tzw. rozwój osobisty. Są też tacy ludzie, którzy mówią "ee tam nie robię" i leżą na kanapie w swojej wygodnej strefie komfortu i nie ruszają się z niej, czasem przez całe życie.
Czy coś różni jednych od drugich? Wg mnie NIC.

Po co inwestować w swój rozwój osobisty?
Po co szukać rozwiązania problemu np. w relacji z partnerem?
Po co stosowac różne metody wybaczania, oczyszczania energii, terapii etc. ?

Skoro i tak większość* osób mając rozwiązanie odkłada je do szuflady i żyje starym życiem. Po co marnować czyjś czas? Czas terapeuty, trenera, doradcy, coacha....swój czas....i przede wszystkim pieniądze ( tutaj zazwyczaj są to nasze pieniądze lub pożyczone).
Po co?
Skoro poźniej wracasz do domu, do swojej strefy komforu, zakładasz papucie i siedzisz, tak jak teraz przed komputerem i gapisz się i czytasz i.......nie.....robisz.....nic.......z ROZWIĄZANIEM........bo.....
się boisz i boisz się
coś
zmienić.

Bo utrata tego co mam teraz ( jest źle, ale bezpiecznie, bo przynajmniej wiem kto mnie ma do mnie pretensje i o co)....BOLI BARDZIEJ...niż zysk który możesz z mieć, gdy skorzystasz z ROZWIĄZANIA.
Masz kurwa w głowie ROZWIĄZANIE- to rozwiązanie....i wystarczy tylko ruszyć dupę z tej kanapy i DZIAŁAĆ. Zrobić jeden kurwa jebany ruch. A ty go nie robisz....i zaczynasz sobie analizować= wymyślać wymówki.
Po co wychodzić z krainy ofiar skoro Ci tam dobrze?
Druga intencja jest taka, że myślisz że jesteś LEPSZA niż Ci wszyscy trenerzy/psychoterapeuci/terapeuci itd. bo oni WSZYSCY podają Ci JEDNO i TO SAMO rozwiązanie problemu.
A ty ciągle myślisz, że jesteś LEPSZA i że znajdziesz wyjście ewakuacyjne/magiczne wrota/tajne przejście, którego po prostu nie ma. No, ale jeśli ktoś myśli, że wymyśli lepsze rozwiązanie niż rozwiązanie TAMTYCH innych ludzi to znaczy, że tkwi po uszy w krainie ofiar. I jest w jeszcze większym bagnie niż jest. I jest ślepy. I nawet bagna dookoła nie dostrzega.

Niestety kto nie ryzykuje ten nie wygrywa.

Po prostu się boisz?
A co byś zrobiła, gdybyś się nie bała?
To TERAZ przypomnij sobie wszystkie momenty, w których zachowałaś się ODWAŻNIE
(...ja mam w głowie scenę gdy chodziłam po Glasgow bez pracy, z 10 funtami w kieszeni i z paczką fajek....i o dziwo wtedy byłam pewna, że się uda i że sobie poradzę, że za chwilę znajdę pracę i że będę miała super wakacje z zapomnieniem. Nie było żadnej strefy komfortu, ani jebanej deski ratunkowej. Byłam tylko ja i moja pewność siebie. I teraz też chcę by była przy mnie pewność siebie i by była przy Tobie.)
Więc ty też p o p r o s t u przypomnij sobie t e r a z moment kiedy byłaś ODWAŻNA i idź to PO PROSTU z r ó b.

RAZ SIĘ ŻYJE



Tekst dedykuje sobie i TOBIE.


* domysł, brak badań i statystyk na ten temat

pierdolę ....NIEOCENZUROW@NE

Brave

Są osoby, które poświęcają dużo swojego czasu i kasy na tzw. rozwój osobisty. Są też tacy ludzie, którzy mówią "pierdolę nie robię" i leżą na kanapie w swojej zajebistej strefie komfortu i nie ruszają się z niej, czasem przez całe życie.
Czy coś różni jednych od drugich? Wg mnie NIC.

Po co inwestować w swój rozwój osobisty?
Po co szukać rozwiązania problemu np. w relacji z partnerem?
Po co stosować różne metody wybaczania, oczyszczania energii, terapii etc. ?

Skoro i tak większość* osób mając rozwiązanie odkłada je do szuflady i żyje starym życiem. Po co kurwa marnować czyjś czas? Czas terapeuty, trenera, doradcy, coacha....swój czas....i przede wszystkim pieniądze ( tutaj zazwyczaj są to nasze pieniądze lub pożyczone).
Po jaką cholerę?
Skoro później wracasz do domu, do swojej jebanej strefy komfortu, zakładasz pieprzone papucie i siedzisz, tak jak teraz przed komputerem i gapisz się i czytasz i.......nie.....robisz.....nic.......z ROZWIĄZANIEM........bo.....
się boisz i boisz się
coś
zmienić.

Bo utrata tego co mam teraz ( jest źle, ale kurwa bezpiecznie, bo przynajmniej wiem kto mnie jebie i za co mnie jebie)....BOLI BARDZIEJ...niż zysk który możesz mieć, gdy skorzystasz z rozwiązania.
Masz kurwa w głowie ROZWIĄZANIE- to rozwiązanie....i wystarczy tylko ruszyć dupę z tej kanapy i DZIAŁAĆ. Zrobić jeden kurwa jebany ruch. A ty go nie robisz....i zaczynasz sobie analizować= wymyślać wymówki.
Po chuj wychodzić z krainy ofiar skoro Ci tam dobrze?
Druga intencja jest taka, że myślisz że jesteś kurwa LEPSZA niż Ci wszyscy trenerzy/psychoterapeuci/terapeuci itd. bo oni WSZYSCY podają Ci JEDNO i TO SAMO rozwiązanie problemu.
A ty kurwa myślisz, że jesteś LEPSZA i że znajdziesz wyjście ewakuacyjne/magiczne wrota/tajne przejście, którego kurwa nie ma. No, ale jeśli ktoś jest jebanym narcyzem i myśli, że wymyśli lepsze rozwiązanie niż rozwiązanie TAMTYCH innych ludzi to znaczy, że tkwi po uszy w jebanej krainie ofiar. I jest w jeszcze większym gównie niż jest. I jest ślepy. I nawet tego gówna dookoła nie dostrzega.

Niestety kto nie ryzykuje ten nie wygrywa.

Po prostu się kurwa boisz?
A co byś zrobiła, gdybyś się nie bała?
To TERAZ przypomnij sobie wszystkie momenty, w których zachowałaś się ODWAŻNIE
(...ja mam w głowie scenę gdy chodziłam po Glasgow bez pracy, z 10 funtami w kieszeni i z paczką fajek....i kurwa wtedy byłam pewna, że się uda i że sobie poradzę, że za chwilę znajdę pracę i że będę miała super wakacje z zapomnieniem. Nie było jebanej strefy komfortu, ani jebanej deski ratunkowej. Byłam tylko ja i moja pewność siebie. I teraz też chcę by była przy mnie pewność siebie i by była przy Tobie.)
Więc ty też p o p r o s t u przypomnij sobie t e r a z moment kiedy byłaś ODWAŻNA i idź to kurwa z r ó b.

Pierdolę RAZ SIĘ ŻYJE



Tekst dedykuje sobie i TOBIE.
* domysł, brak badań i statystyk na ten temat

niedziela, 18 września 2011

Dlaczego warto TO robić?

legs legs legs legs legs

Dlaczego warto TO robić?

Mam chęć,chcicę, zapał.... ale COŚ mi przeszkadza:
- nie jestem w nastroju
- boli mnie głowa/ ręka/ mały palec u stopy* (dowolne skreślić)
- a to za gorąco
- a to za zimno
- a teraz to za dużo much lata w powietrzu i mnie denerwują
- a bo ktoś jeszcze TO zobaczy i się będzie krzywo patrzeć
- nie dziś.....lepiej jutro.....a najlepiej pojutrze

Ech, kobiety są mistrzami w wymyślaniu wymówek.

Potrzebuję po prostu MOTYWACJI.
ALE Jak się zmotywować ?

Jest 1 prosty sposób:
Wezmę teraz kartkę albo otwórzę nowy plik w notatniku i zapiszę teraz minimum 25 powodów dlaczego warto TO zrobić. Teraz, bo w tym momencie jest najlepsza chwila, by to zrobić najefektywniej i najsprawniej.

Dlaczego ja chcę TO robić:
1. zrzucę zbędne kalorie
2. dotlenię się
3. pozbędę się boczków
4. będę miała ładne nogi i pośladki
5. będę miała kształtne mięśnie brzucha
6. poprawię wydolność fizyczna, czyli następnym razem będę mogła dłużej
7. poćwiczę, a każdy wie, że ćwiczenia są zdrowe ;)
8. odstresuję się
9. odprężę się
10. sprawia mi to przyjemność, więc zrobię sobie dobrze
11. to nic nie kosztuje
12. wystarczy trochę się postarać i już mogę osiągnąć cel
13. mogę to robić obojętnie o której godzinie mam ochotę
14. zaangażuję prawie wszystkie grupy mięśni
15. jest szybkie
16. ewentualnie mogę wolno dojść do mety
17. to doskonała odskocznia od codziennych problemów
18. jak to robię to zapominam o całym świecie
19. mam czas, żeby przemyśleć ważne sprawy
20. po wypoceniu problemów lepiej podejmuję decyzje
21. po takim relaksie częściej wpadam na dobre pomysły
22. O 200 proc. podnosi się kreatywność szarych komórek
23. mam to w genach, jak każdy homosapiens
24. jest to najstarsza forma aktywności człowieka
25. jest uniwersalny- każdy to potrafi
26. jest łatwy
27. jest naturalny- robię to jak chcę
28. robię to kiedy chcę
29. robię to z kim chcę
30. mogę to robić w grupie
31. wszyscy to robią
32. zwiększę obieg energii w organiźmie
33. po - poprawia mi się nastrój
34. mój mózg wydzieli więcej endorfiny, a endorfina to gwarancja dobrego nastroju
35. po - lepiej się śpi
36. mogę to robić gdzie chcę
37. obniżę sobie ciśnienie krwii (co zmniejsza ryzyko zachorowania na choroby wieńcowe, miażdżyce, zawał serca, udar mózgu, cukrzycę)
38. przestaną mnie boleć plecy
39. odmłodnieję
40. przestanę się czuć zmęczona i ospała

Rozpędziłam się, ale przy 40 powodach, dlaczego warto TO robić mój wewnętrzny leń podpowiadający:
"nie chce Ci się",
"nie dasz rady"
i "a po co Ci to"
może zmykac gdzie pieprz rośnie.
On ma 3 argumenty na NIE, a ja mam 40 argumentów na TAK, więc wygrałam :)

TO w moim przykładzie oznaczało sport jakim jest bieganie :)
Pod TO możesz podstawić dowolny cel, do którego potrzebujesz motywacji.

Jestem ciekawa:
+ jak ty się motywujesz by TO zrobić?
+ jak pokonujesz wewnętrznego lenia?

środa, 14 września 2011

Ćwiczenie Ocean obfitości




Świadomość dobrobytu nie zależy od tego ile masz pieniędzy, ale ilość pieniędzy jaką masz zależy od tego jaką masz świadomość dobrobytu.

Zrób sobie teraz wizualizację:

Wyobraź sobie, że stoisz nad brzegiem morza i patrzysz na ogromny ocean, wiedząc, że ten ocean jest obfitością, do której masz pełny dostęp.
Spójrz teraz na swoje dłonie i zobacz, jaki rodzaj pojemnika trzymasz w ręku. Jaki?



Łyżeczkę do herbaty, naparstek, papierowy kubek, wiadro, a może rurociąg podłączony do oceanu?

Rozejrzyj się wokół i zobacz, że bez względu na to ilu jest ludzi i jakich pojemników użyli, wystarczy dla każdego.

Każdy ma swój pojemnik, a wody w oceanie starszy dla wszystkich.

Twój pojemnik to Twoja świadomość.
Pamiętaj, że pojemnik zawsze może być wymieniony na większy :)


z książki"Możesz uzdrowić swoje życie" Louise L. Hay

środa, 10 sierpnia 2011

Po prostu zrób to




"- Zawsze o tym marzyła! A może rzucić tę robotę w telewizji i zająć się lepieniem garnków?- zawieszam dramatycznie głos.
Rafał odkłada na chwilę kamerę, spogląda na mnie i mówi jak do dziecka:
- Po prostu zrób to zamiast o tym gadać. Skoro zawsze o tym m a r z y ł a ś...

Ile pragnień potrafimy wypowiedzieć tak łatwo, jakby od niechcenia, a potem nie robimy nic, żeby je zrealizować?
A może nie chcemy tego tak na prawdę?
Większość z nas nie ma odwagi zmienić swojego uporządkowanego życia. I szuka wytłumaczenia, dlaczego tego nie zrobiła...Bo przecież zawsze łatwiej powiedzieć, że - owszem, o czymś tam myślałam, ale przeszkodziło mi...No właśnie co? Zdrowie, dziecko, obowiązki, rozsądek, pogoda...Niepotrzebne skreślić."

fragment książki "Zapiski (pod)różne" Martyna Wojciechowska

czwartek, 7 lipca 2011

Radykalne Wybaczanie

W poprzedni weekend byłam na warsztatach z Radykalnego....

Niesamowite
Bombowe
Ekstra


zmieniły moje życie
spojrzenie na moje życie

te warsztaty były jakby instrukcją obsługi życia.
Widocznie teraz był najlepszy czas na nie w moim rozwoju, skoro na nie teraz trafiłam.

W skrócie nie da się tego opowiedzieć, ponieważ to trzeba przeżyć, poczuć i wybaczyć.

Jesteś w stanie wyobrazić sobie, że wybaczasz swojemu najgorszemu wrogowi?
Jesteś w stanie zaakceptować fakt, że cechy najbardziej znienawidzonej przez ciebie osoby sam posiadasz?

Na warsztatach dowiedziałam się nie tylko, że mogę, ale również jakie metody stosować by to zrobić skutecznie!
polecam: http://radykalnewybaczanie.com.pl

To były pierwsze warsztaty w moim życiu, na których były konkrety, konkretne metody i rozwiązania, cudowna atmosfera mimo emocjonalnych tematów.

Lesława Jaworowska podbiła serca wszystkich uczestników i wiedzę, która będę pamiętać do końca i jeden dzień dłużej.

Od nd stosuję codziennie arkusze wybaczania- działają radykalnie.

środa, 26 stycznia 2011

TPSKA, czyli sprawdzona metoda na pozbycie się trudności

sky

Photo by photosteve101(Creative Commons).


M. Seligman- psycholog specjalizujący się w optymizmie i psychologii szczęścia, poleca metodę pozwalającą patrzeć z większą ufnością i nadzieją w przyszłość.

Najważniejsze to przytoczyć argumenty przeciwko niepokojącym myślom. Najlepiej robić to na piśmie. Metoda TPSKA polega na przeanalizowaniu kilku kwestii:

T- Trudność
P- Przekonanie, którego automatycznie nabierasz, gdy pojawia się trudność
S- Skutki, które są wynikiem tego przekonania
K- Kwestionowanie tych przekonań-dowody na to, że będzie inaczej
A- Aktywizacja, która jest wynikiem zanegowania destrukcyjnych przekonań

Przy skutkach warto też uświadomić sobie jaki trwały skutek to będzie miało dla Ciebie ( w skali 0-10) . Czy chodzi o skutki, które będą naprawdę trwałe?

Przykład:

T- strach przed wyprowadzką z domu rodzinnego i przeprowadzką do innego miasta
P- wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej (przekonanie babci). „Jak ty sobie poradzisz córcia w takim dużym mieście” (przekonanie taty).
S- ból brzucha na samą myśl o przeprowadzce, strach przed wyjazdem
K- Moje 2 siostry wyjechały do innego miasta na studia i dały sobie radę. W Liceum wyjechałam na 2 miesięczne wakacje do Berlina i bez problemu sobie poradziłam.
A- w momencie odczuwania strachu przypominam sobie wspomnienie z Berlina, gdzie dobrze sobie radziłam mimo słabej znajomości niemieckiego, więc teraz wyjeżdżając do innego miasta w Polsce poradzę sobie jeszcze łatwiej i sprawniej.

środa, 19 stycznia 2011

Czy jest coś pomiędzy pracą zarobkową a wolnością finansową?

Lazzy Feet on a Blue Ocean Beach vacation
Photo by epSos.de (Creative Commons).


Czasmi wolnośc finansowa wydaje się trudna do osiągnięcia, ale na szczęście jest coś pomiędzy pracą a wolnością finansową.

Ostatnio zaczęłam czytać bardzo ciekawą książkę pt. "4 godzinny tydzień pracy" autor: Timothy Ferriss.



Książka niesamowita, bardzo motywująca i pozytywnie napisana- bestseller, który uzupełnia lukę pomiędzy wyznawcami pracy na etacie (bo inne opcje są trudne/ niemożliwe do osiągnięcia/ nierealne/ niebezpiecznie itd. niepotrzebne skreślić), a wyznawcami wolności finansowej za wszelką cenę, kosztem każdej sekundy życia.


Choć autor nie stosuje tego pojęcia, taki stan nazywa pomiędzy pracą zarobkową a wolnością finansową nazywa się to semi-retirement.

Jest to moment kiedy "normalnej pracy" czy to na etacie czy prowadzenie własnego biznesu, zajmuje tylko część Twojego czasu. Masz oczywiście już pewne dochody pasywne czy to z wynajmowanych nieruchomości, odsetek od zgromadzonego kapitału, MLM, czy swojego biznesu. Resztę czasu spęczasz na przyjemnościach, podróżach itd.

Jest wiele opcji semi-retirement:
- poświęcanie pracy zarobkowej tylko lub kilkunastu godzin w tygodniu
- poświęcanie pracy pół roku, a pół roku na realizację swoich pasji
- pracowanie co drugi miesiąc,a resztę czasu spędzanie na tym co lubisz

Możesz też np. pół roku pracować, a pół roku realizować swoje pasje lub miesiąc pracować, kolejny podróżować i tak na zmianę.

Niektórzy stosują definicję semi-retirement: W danej jednostce czasowej zarabiamy sumę równą co najmniej podwojonym kosztom, lub około połowę naszych miesięcznych kosztów pokrywa dochód pasywny. Już bardziej zgodze się z tą drugą częścią, ponieważ nie mając ani grosza dochodu pasywnego jesteśmy w 100% uzależnieni od pracy zarobkowej i w momencie jej straty nie mamy nic poza oszczędnościami. Tłumacząć semi-retirement dosłownie na język polski oznacza pół-emeryturę, więc jestem jak najbardziej za drugą częścią tej definicji. Zwłaszcza, że w naszym umyśle semi-retirement jest kamieniem milowym na drodze do wolności finansowej.

Zawsze łatwiej i szybciej pokonuje się trasę na finansowej mapie drogowej, jeśli mamy świadomość, że pokonaliśmy aż 100km z 200km trasy i zostało tylko 100km, niż gdy jedziemy, jedziemy i końca nie widać.....


Co sądzisz o semi-retirement?

Czy zmienia to Twoje myślenie o wolności finansowej?

niedziela, 9 stycznia 2011

Żyjmy planowo

Nowy Rok! Pojęcie to ma w sobie moc magiczną, działa, jak zastrzyk dożylny. Świadomość, że zaczyna się coś nowego, mimowoli rodzi przeświadczenie, że skończyło się wszystko- co złe; odpadło, jak zeschły liść; a to, co się zacznie, musi być lepsze, choćby przez to, że będzie inne.
Korzystajmy, więc z tego nastawienia psychicznego, które wyposaża nas w realne wartości twórcze i regeneracyjne, i postarajmy się nagiąć rzeczywistość do najśmielej przez nas nakreślonych projektów.
Dawno już może Nowy Rok nie miał sposobności do odegrania tak wielkiej roli, jak w chwili obecnej. Wszyscy bez wyjątku jesteśmy doskonale wyczerpani monotonnem, lecz jakże dotkliwem obniżaniem się poziomu naszego życia codziennego. Wyczerpały sie w nas źródła odporności, optymizmu, wiary w lepszą przyszłość. Powoli, lecz nieuchronnie stajemy się ofiarami szerzącej się apatji i bezradności, które podsuwają nam jako jedyne odprężenie, niebezpieczne słowa: "ach! wszystko mi już jedno! i tak nic nie zwojuję!".
To jest czad życia, który otacza nas zewsząd i nie ma nikogo, ktoby zawołał: "strzeżcie się! bierność to własnoręczne podpisanie zagłady dla siebie i innych".
Nowy Rok trochę zarysował fundamenty tej apatji, zbierzmy więc wszystkie siły, aby gmach jej runął. Ale właśnie, by uniknąć gorzkich rozczarowań, trzeba sobie planowo przemyśleć całą akcję. Pocieszmy się, że nie ma takiej złej sytuacji, która nie mogłaby się zmienić- na gorszą (!), jeśli jej nie przeciwdziałamy. Stąd wniosek, że wysiłek, skierowany ku przeciwdziałaniu, musi dać pozytywne rezultaty, nigdy więc nie będzie bezowocny. A to już stanowi duży bodziec do wytrwałości.
Podstawowem zagadnieniem ludzkiej egzystencji są sprawy materjalne. Chcąc więc uchronić naszą chromającą gospodarkę od ruiny, musimy rozpocząć od rewizji budżetu, a raczej preliminarza budżetowego na rok nowy.
- Co? Mam normować swoje dochody i rozchody? To było dobre dawniej, ale nie dziś. Do tego trzeba, aby czasy były unormowane. A co my dziś wiemy? Jakie mogę przewidywać dochody, jeśli nie wiem co nas jutro czeka? A rozchody? O, to mogę napisać całą litanję wydatków "niecierpiących zwłoki". I naco? By się tylko rozdrażnić? Przecież te wszystkie wydatki tylko na zwłokę są obliczone. Aby je odwlec z dnia na dzień!
Są w tem gorzkiem rozumowaniu pozory logiczności, a jednocześnie ciche rozgrzeszenie, że jest tak jak jest. I dlatego teorja ta znajduje tylu wyznawców. Po głębszem zastanowieniu dostrzegamy jednak pewną lukę, a jest nią niezbite stwierdzeenie, że życie posuwa się naprzód, że my, wpleceni w jego przęsła, musimy również nadążać i że pozycja, zajęta przez nas w tym nieustannym ruchu, wygodniejsza lub zgoła niedozniesienia, jest w znacznej mierze własnym naszym dorobkiem.
Więc koniecznie ten budżet, to naoczne, matematyczne stwierdzenie nędzy?
Tak, konieczna zgoda rozchodu z przychodem.
Ależ to byłoby celowe przy dużych, no bodaj przy średnich uposażeniach, ale tam, gdzie się zaledwie opędza wydatki codzienne, gdzie wszystkie sprawunki ogranicza się do kupowania w detalicznych ilościach artykułów codziennej potrzeby- co tu mówić o budżecie, a może jeszcze o oszczędności!?
A właśnie, że ten niedosyt grosza zmusza nas do tem baczniejszej uwagi na sposób jego wydawania. Właśnie o to chodzi, aby żaden grosz nie był wydany na próżno. Aby każda tranzakcja, związana z gospodarką domową, była przekalkulowana należycie, czy się opłaca? I zarówno do tej rewizji wewnętrznego ustroju naszych gospodarstw, jak i reorganizacji, a potem do bezustannej kontroli- potrzebny nam jest budżet.
Żyć planowa możemy jedynie z określonym budżetem, a długodystansowy zasięg człowieka w przyszłość zrealizować się może jedynie za pośrednictwem planowego zorganizowania sobie życia.
I znów można się tu spotkać z zarzutem, że dużo jest tu ludzi, którzy sobie wiele rzeczy planują, lecz niczego nie wprowadzają w życie, a jeżeli nawet dokonują tego to z takim opóźnieniem, że się zapomniało właściwie iż to było w programie.
Realizacja planów zależy od dwóch rzeczy: 1) od powagi samych zamierzeń np.:założenie własnej rodziny, budowa własnego domu, podróż zagranicę na studja i t.p. i 2) od woli i wytrałości danej jednostki.
Jednocześnie trzeba sobie dokładnie skrystalizować definicję planowości, aby jej przypadkiem nie utożsamiać z rozkładem. Planowanie jest to przedewszystkim jasne stwierdzenie potrzeby lub chęci, zanalizowanie sposobów jej osiągnięcia i oznaczenia w czasie, związanych z nią czynności. Tymczasem rozkład ma na celu jedynie określenie kolejności wykonania czynności planowanych.
Stąd wynika, że rozkład jest na usługach planowania, a jego zmienność i łamliwość współdziała jedynie temu łatwiejszemu osiągnięciu powziętych planów. I obserwowane przez nas niejednokrotne opóźnienie realizacji powziętych przez kogoś planów nie ma nic wspólnego z rezygnacją, lecz może nieraz służyć za dowód dzielnych zapasów z przeciwnościami.
W pośpiechu życia z dnia na dzień zatracamy poczucie całej wartości pedagogicznej planowania. Cel- jeśli człowiek sobie go stawia- im jest odleglejszy, im trudniejszy do zdobycia, tym bardziej usprawnia energję i pobudza twórczość. Upychanie dnia za dniem ogłupia i przytępia zdolności.
Zacznijmy więc rok nowy próbą nieznanego nam wysiłku: rozplanowania najbliższej naszej przyszłości; a gdy nabierzemy wprawy, stwierdzimy celowość tej idei nowatorskiej- rozciągnijmy ją w dalszą przyszłość.
Racjonalny budżet, poważnie przemyślany, powinien obejmowac przewidywania całoroczneze względu na to, że niektóre wydatki ściśle z porą roku są związane. Np. zima wymaga opału i ciepłej odzieży; wiosna- troski o wakacyjny odpoczynek; późne lato i wczesna jesień są okresami odnawiania i remontu mieszkań oraz przygotowania zapasów na zimę.
Jednakże codzienne wydatki na pożywienie rodziny tworza w ciągu miesiąca sumę najwyższą. Ją też bierzemy za podstawę budżetu i według niej normujemy w proporcjonalnej równowadze wydatki dalsze na: mieszkanie, służbę, odzież, szkołę, rozrywki i t.d.
Układając budżet zacznijmy od najmniejszej jednostki okresu czasu- od miesiąca. Nie będzie to bynajmniej błędne, ponieważ w większości wypadków usytuowanie rodzin wyraża się wynagrodzeniem miesięcznym. Aby budżet miał dla nas najmniej niespodzianek trzeba go sobie ułatwić przez przezorne i realne przewidywanie wpływów i wydatków.
Wpływy przewidywane dadzą się łatwo skrystalizować. Złożą się na nie zarobki stałe i określone poszególnych członków rodziny, procenty od posiadanych kapitałów, dochody z nieruchomości, przedsiębiorstw i t.p.
Wydatki na gospodarstwo domowe są bardzo różnorodne, aby więc najłatwiej ująć je w najogólniejsze normy, rozdzielamy je na dwie grupy: stałe i zmienne. Cechą może neizbyt przyjemną wydatków stałych jest, że nieuchronnie figurują w każdym miesiącu, np. komorne, telefon, podatki i t.p. Zmienne- mają przynajmniej to poczucie taktu, że nie narzucają się nam regularnie co miesiąc, lub chociaż nie w jednej i tej samej , sakramentalnie przewidywanej wysokości, jak : garderoba, wycieczki, rozrywki, pomoc lekarska, życie towarzyskie, wydatki osobiste.
Wszystkie wyżej wymienione pozycje dotyczą naszego życia codziennego i są niejako przedsionkiem planowania przyszłości. Gdy na terenie tego przedsionka osiągniemy pełną swobodę ruchów, gdy będziemy umiały w miarę powstających trudności finansowych zacieśniać proporcjonalnie skalę każdej dziedziny naszych wydatków- damy dowód iż potrwafimy w każdych okolicznościach uratować równowagę naszego budżetu. Wtedy już z całym spokojem będziemy mogły przystąpić do planowania przyszłości odległej.
W gospodarce rodzinnej powinny być zawczasu przewidziane okresowo przypadające większe wydatki jak: nabywanie kosztowniejszej odzieży (futro, palto, frak), mebli, dzieł sztuki, s tskźe przewidziane być musza projektowane wyjazdy zagraniczne na studja; na kurację; edukacja dzieci powinna być uwzględniona w budżecie od chwili jej przyjścia na świat; budowa domku własnego, nabycie ziemi, czy też akcji jakiegokolwiek przedsiębiorstwa też powinno być przeprowadzone planowo, by zamiast wymarzonych korzyści nie przyniosło krachu i rozczarowań.
Przy najskromniej zakrojonym budżecie nie należy zapomnieć o rubryce "oszczędności" i o strasznym molodu "nieprzewidziane", a można stwierdzić z całą stanowczością, że właśnie racjonalnie ułożony budżet jest najlepszą rękojmią mądrej oszczędności, ponieważ stanowi przestrogę i obronę przez bezmyślnym i bezproduktywnym wydawaniem pieniędzy.
możemy śmiało powiedzieć, że każda rodzina ma odmienne warunki egzystencji; każda więc musi wypracowac sobie odrębny budżet, do własnych potrzeb dostosowany.
Duże usługi w tej procy oddać mogą paniom domu specjalne książki rachunkowe, np. książka pani Elżebiety która posłużyć może za schemat od którego każda z Pań łatwo zrobi sobie indywidualne odchylenia.
Wszystkim jest dziś ciężko, nie wstydźmy sie więc przez stworzenie małych budżetów stwierdzić jawnie naszą ubogość. Przejdźmy próbny ogień na małym terenie, wykażmy nasze zdolności organizacyjne i wielostronną samowystarczalność, a lepsze jutro które nadejść musi zastanie nas już praktycznie przygotowane do gospodarki na szerokim wycinku o wielkich możliwościach.
A wtedy dopiero docenimy jak pożyteczne było doświadczenie siedmiu lat chudych, byśmy umiały nic nie uronić i wszystko spożytkować "czasu siedmiu lat tłustych". A one chyba są już na progu.

Roztropna Pani Domu

tekst z Gazety "Kobieta" styczeń 1933r. Numery odziedziczone po prababci

czwartek, 6 stycznia 2011

W przyszłości na żółto




Zainspirowana artykułem "W przyszłości na żółto" (Wysokie Obcasy Extra nr 3) postanowiłam zamieścić jego esencję na blogu. Rzadko zdarza mi się przeczytać artykuł 3 razy, ale ten był tego z pewnością wart.

Przyszłość wg Li Edelkoort- od 30 lat trent forecaster, magazyn "Time" zalicza ją do "25 najbardziej wpływowych postaci świata mody",w jej prognozy wsłuchują się wielkie marki m.in. Nissan i Coca-Cola, holenderskie ministerstwo środowiska zamawia u niej prognozy dotyczące przyszłości ekologii, 2 razy do roku wydaje "General Trend Book", poza tym wydaje magazyn o trendach w ogrodnictwie, dwa razy do roku podróżuje z wykładami po świecie, w Poznaniu współtworzy szkołę projektowania School of Form.

Jak będziemy żyć w przyszłości:

* Przestaniemy się bać, bo jesteśmy już strachem zmęczeni. Przez ostatnie 2 dekady żyliśmy w strachu przed wirusami, terroryzmem, rokiem 2000...
* We wszystkim będzie więcej płynności, swobody
* Będziemy przywiązywali mniejszą wagę do ubrań. Założymy T-shirt zamiast strojnych kreacji. Konsumenci staną się bardziej świadomi i niezależni. Nie będziemy podążali ślepo za trendami
* Symbolem XXI w. Pełnego optymistycznej energii będzie żółty
w 2008 r przewidziała koniec czarno-białej ery Busha.W swoim "Trend Book" umieściła 45 odcieni szarości. Przewidywała czas osmozy, dyplomacji, dialogu pomiędzy białym i czarnym, łączenie przeciwieństw. Potem przeczytała artykuł w "New York Times", że polityka Obamy jest szara.
* Zrobimy zwrot ku społeczeństwu grup, rodzin. To wpłynie też na biznes- struktury firm staną się mniej hierarchiczne, oparte na współrządzeniu i współodpowiedzialności
* W przyszłość wejdziemy parami, grupami, rodzinami
* Będziemy siedzieć przy długich, wąskich stołach- zapragniemy być blisko siebie
* Daleko na horyzoncie widzę koniec kapitalizmu, jaki znamy, widzę gospodarkę opartą na spółdzielniach, małych rodzinnych firmach, wymianie dóbr, usług, pieniędzy (ode mnie: jakże modny ostatnio barter i wymiana barterowa usług)
* Naturalne barwniki wpisuje się w megatrend, który potrwa co najmniej do 2050r. (patrz: złoty pigment wydobyty z pospolitego gatunku zielonej trawy rosnącej w Japonii, nowy salon fryzjerski, w którym włosy farbuje się łupinami orzecha, rabarbarem- slow fashion)
* Wieś zawita do miasta. Miasto dotrze na wieś. Dzięki nowym technologiom nie będziemy przywiązani do biurek i wielkich miast. Będziemy mogli pracować, gdzie chcemy. Zapragniemy zakorzenić się na nowo w naturze, być bliżej roślin, zwierząt. Wieś stanie się nowoczesna dzięki technologiom. Na miejskich podwórkach, dachach będziemy uprawiać warzywa. (patrz Michelle Obama, która piele grządki przy Białym Domu)
* Będziemy jeść produkty sezonowe, lokalne
* Odżyje moda i design inspirowany folklorem
* Nadchodzi era przedmiotów niedoskonałych- zrób to sam, twórz wariacje na temat mebli, improwizuj, śmiej się
* Nowy typ mężczyzny będzie delikatny i smukły. Będzie się ubierał bardziej kolorowo, fantazyjnie, bardziej dbał o swoją urodę , skórę, włosy.
* Wnętrza naszych domów będą przypominały ogrody i krajobrazy
* Moda na naturalne tkaniny i barwniki
* Będziemy wymieniać samochody na przyjazne środowisku (ode mnie: może na polskich drogach będzie więcej samochodów hybrydowych np. mojego ukochanego Priusa- pali 5,9 l na 100 km, więc jakoś nie przejmuję się, że benzyną jest po 5zł)

Ja jestem zaskoczona faktem, że niektóre z jej trendów już weszły w życie i są zauważalne.

Macie jakieś swoje przewidywania na przyszłość?

wtorek, 4 stycznia 2011

Młodzi Milionerzy



Kamil Cybulski
inspirująca historia o sobie samym z Bloga Kamila Cybulskiego
Nazywam się Kamil Cebulski, moja przygoda z biznesem zaczęła się w 2001 roku kiedy to wraz z grupą znajomych otworzyłem internetowy magazyn ESCAPE, poruszający tematykę komputerową. Magazyn jak każdy e-zin był darmowy, a praca nad nim była czystym wolontariatem.

Okres ten, należał do najbardziej pracowitych w moim życiu, zamiast zarabiać to dokładałem do tego interesu, a życie prywatne zostało niemal doszczętnie zrujnowane z powodu braku czasu. No może bez przesady, ale hobby związane z wydawaniem elektronicznej gazety pochłonęło mnie do reszty.

To właśnie wtedy nauczyłem się najwięcej. Poznałem język html, potem PHP aż w końcu także mySQL. Jako redaktor naczelny nauczyłem się zarządzać, organizować, a także poznałem wiele interesujących ludzi, którzy odmienili moje życie. Jednak najważniejsze co zawdzięczam temu okresowi mojego życia, to totalna zmiana światopoglądu.

Nie chciałem już dobrej i bezpiecznej pracy, nie chciałem etatu informatyka o którym marzyłem, powoli zrozumiałem, że w dzisiejszych czasach potrzeba być samodzielnym, bardziej przedsiębiorczym, a co najważniejsze, uzmysłowiłem sobie, że ja również mogę osiągnąć sukces.

Nie zważając na nic, po pewnym czasie otworzyłem wydawnictwo internetowe, a potem także agencję reklamy internetowej. Nie mając grosza przy duszy, pracując do późnych godzin i opuszczając 43% zajęć w szkolnych (pomimo tego miałem wzorowe zachowanie), wbrew radom większości moich bliskich oraz znajomych, udało mi się rozkręcić całkiem spory interes. Wtedy spory oznaczył taki, do którego nie dokładałem.

Jednak w przeciągu kolejnego roku wszystko się ustatkowało. Prowadziłem wydawnictwo oraz sieć reklamową. Zajęcia te pochłaniały mnie zupełnie. Sieć reklamowa rosła dość szybko, a pierwszy produkt wydany w naszym wydawnictwie – Vademecum CD – był prawdziwym hitem. Zaczęły powoli pojawiać się pieniądze. I to nie małe pieniądze, które pozwoliły mi na dalszą inwestycję, którą była własna mała drukarnia płyt CD/DVD, która także z wiekiem urosła. To właśnie wtedy prasa zaczęła nazywać mnie najmłodszym milionerem w Polsce. Raczej to miało związek z moim wiekiem niż wynikami, chociaż te nie były znowu takie złe. Zatrudniałem wtedy, jako nastolatek już kilka osób. Wpasowałem się chyba w stereotyp “gówniarza co dorobił się na internecie”.

Wiosną 2003 wraz z przyjacielem, podjęliśmy decyzję o otwarciu księgarni internetowej. Z racji tego, że mieliśmy ograniczony budżet, postanowiliśmy skoncentrować się na jednym temacie, mianowicie na książkach dotyczących e-biznesu. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. I tak powstała obecna firma ESC Poland (www.escpoland.pl), która zajmuje się handlem w internecie.

Prowadzenie księgarni pozwoliło mi na zebranie wspaniałego doświadczenia. Dziesiątki rozmów z dostawcami, wizyty na targach branżowych, dostęp do książek o e-biznesie, który z biegiem czasu stał się moją pasją. Do tej pory czytam sporo książek, a moja podręczna biblioteczka liczy już kilkaset tytułów.

Księgarnia stała się moim króliczkiem doświadczalnym. Nigdy nie ukrywałem, że przy jej otwieraniu popełniłem całą masę błędów. Gdybym teraz ją otwierał, na pewno o wiele szybciej odniosła by sukces. Jednak tych kłopotów i błędów nie zamieniłbym na nic innego, gdyż pozwoliły mi się one wiele nauczyć.

Tamten okres był prawdziwym szaleństwem. Stałem się człowiekiem firmą. Oprócz programowania, którym zajął się mój przyjaciel i wspólnik w jednej osobie, zajmowałem się wszystkim. Pracowałem nad nowymi tytułami w wydawnictwie, sprzedawałem reklamy w magazynach internetowych, pakowałem paczki z zamówionymi książkami z księgarni, a także płytami CD z wydawnictwa, jednocześnie projektując i wprowadzając w życie dość zaawansowane kampanie reklamowe w sieci reklamowej oraz powoli opracowywałem metodę nadruku na płytach CD. Prawdziwy człowiek orkiestra, spec od marketingu i pracownik fizyczny w jednej osobie.

W bardzo krótkim czasie strategia naszej księgarni polegająca na koncentrowaniu się na kliencie spowodowała jej sukces, co doprowadziło do zmiany mojej roli jaką odgrywałem w firmie.

Razem z tym wydarzeniem (koniec 2003 roku) wszystko przyjmowało coraz lepszy obrót. Do pracy przy księgarni zatrudniłem pierwszego pracownika. Przejął on ode mnie z biegiem czasu dużo innych czasochłonnych obowiązków. Dzięki jego pomocy mogłem się bardziej skoncentrować nad rozwojem firmy.

Mimo, że wtedy już zarabiałem całkiem dobrze dopiero rok 2004 zmienił wszystko. Księgarnia ciągle zwiększała sprzedaż, wydawnictwo, mimo pewnych problemów utrzymywało sprzedaż na zadowalającym poziomie. Zmiany zaszły także w sieci reklamowej.

Mianowicie, postanowiłem ją zamknąć. W ramach sieci oferowałem w zasadzie 2 różne rzeczy. Przede wszystkim emitowałem za pomocą zrzeszonych stron www reklamy. Powoli jednak koniunktura spowodowała, że było to raczej nieopłacalne zajęcie. Drugim moim zajęciem w jej ramach było projektowanie i wdrażanie w życie kampanii reklamowych. To z drugiej strony było bardzo dochodowym zajęciem. Jednak wymagało poświęcenia całej masy czasu. A charakter tej działalności sprawiał, że tej pracy nie mógł wykonać nikt inny tylko ja, gdyż to ja się znałem na reklamie, i nie mogłem tutaj zatrudnić kogoś kto by to wykonywał za mnie. W moim małym miasteczku wykwalifikowanych i odpowiedzialnych ludzi jak na lekarstwo.

Zamykając sieć reklamową, jednocześnie otworzyłem pierwszą drukarnię płyt CD, która specjalizuje się w nadrukach o niskim nakładzie. To właśnie moje wydawnictwo było początkowo jedynym klientem na płyty CD z nadrukiem.

Również na początku 2004 roku otworzyliśmy 2 kolejne sklepy. Mimo, że pochłaniały całą masę pieniędzy, inwestycje te okazały się strzałem w dziesiątkę. Każda z nich rentowność uzyskała już w pierwszej połowie 2004 roku.

Wszystko układało się pięknie, jednak mimo znaczącego skoku obrotów firmy, jej organizacja pozostawiała wiele do życzenia, gdyż wszystko kręciło się wokół mojej, lub mojego wspólnika osoby. Zdaliśmy sobie sprawę, że bez nas firma załamałaby się, a to jest raczej wbrew teorii pasywnego dochodu i mijało się z obranym przeze mnie celem. To co wtedy posiadaliśmy to raczej własne etaty, co prawda prezesowskie etaty, ale nie biznes który nas utrzymuje.

Tak właśnie zaczęły się wielkie przemiany organizacyjne. To co mogliśmy zautomatyzować, to zautomatyzowaliśmy, a resztę przekazaliśmy w ręce odpowiednio przeszkolonych pracowników. Do końca roku 2004 firma była zupełnie odmieniona. Można powiedzieć stworzyliśmy ją na nowo. Najważniejsze jednak, że żyła ona własnym, a nie naszym życiem.

Reorganizacja nagle pozwoliła mi odetchnąć. Czas pracy po kilkanaście godzin dziennie już minął. Technologia internetowa teoretycznie pozwala mi kierować firmą z każdego miejsc na świecie, przeznaczając na to nie więcej jak godzinę czasu dziennie. Firma była tak zorganizowana, że nie potrzebowała naszej uwagi. Naszym kolejnym zadaniem było ją ciągle powiększać.

Rozwój mojej firmy dał mi wolność finansową, którą pragnąłem osiągnąć od przeszło 4 lat. Kiedy w końcu mi się to udało, mogę sobie samemu powiedzieć, że odniosłem jako taki sukces.

Na początku 2005 roku firma przypominała już to co zwykło się określać tym mianem. Biuro, komputery, kilkunastu pracowników, każdy robi to co do niego należy. Wyspecjalizowały się działy handlu, marketingu, logistyki. Trafiłem na najlepszych pracowników pod słońcem. Moich przyjaciół z nie tak odległego dzieciństwa. Wszyscy oni świetnie się sprawdzali, a ja miałem więcej czasu na dalsze inwestycje.

Miałem zaplecze, dobrych ludzi oraz wspólnika magika jeżeli chodzi o programowanie. Świat pozostawał jeszcze do zdobycia. Pieniądze? Tego zawsze brakowało, jednak firma urosła na tyle, że powoli wychodziła z długów. To był wspaniały okres. Wtedy powstały najciekawsze biznesy jakie kiedykolwiek rozkręciłem. Długo by opisywać. Więc można poczytać na stronie firmowej ESC Poland (www.escpoland.pl).

Ponownie wpadliśmy ze wspólnikiem w wir pracy. Firma prowadziła się bez naszego udziału, a my tworzyliśmy nowe serwisy, nowe biznesy. Szaleliśmy. Byliśmy w takiej formie przez cały rok. Kiedy to poczuliśmy zmęczenie. Przez ten rok rozkręciliśmy firmę do niebotycznych rozmiarów i przekroczyliśmy magiczną barierę miliona złotych obrotu, potem kolejną i kolejną.

Żeby być obiektywnym muszę przyznać, że przesadziliśmy trochę z tym rozkręcaniem. Wszystkie stworzone na początku 2005 roku serwisy w drugiej połowie zaczęły się niekontrolowanie szybko rozwijać. Taki dynamiczny rozwój wymagał zastrzyku gotówki. A zyski generowane przez firmę i zwrot z inwestycji nie wystarczał.

Musieliśmy przystopować. Chcieliśmy przystopować. Rok 2006 był rokiem odpoczynku. W tym czasie wszystkie posadzone przez nas ziarna rosły. Rosły bardzo szybko. Zyski z każdego miesiąca były przeznaczane na rozwój. Nowe biurka, komputery, miejsca pracy, serwery, łącza. Więcej biurek, więcej komputerów, jeszcze szybsze serwery i jeszcze więcej miejsc pracy. Wszystko się samo kręciło a my nieco odpoczywaliśmy. Mieliśmy już dość pracy.

Rozkręcaniu firmy poświęcaliśmy wszystkie soboty, niedziele. Pracowaliśmy wszędzie w szkole, w autobusie, w pociągu. Ciągle zajęci, ciągle niewyspani. Przerwy świąteczne to była dobra okazja do nadrobienia zaległości. Chcieliśmy z tym skończyć i 2006 rok w naszej firmie był rokiem odpoczynku.

Przez ten czas dużo podróżowałem. Dużo czytałem, uprawiałem sporty. Zwiedziłem kraj i Europę. Czerpałem z życia. Poznałem moją obecną żonę Monikę, urządziłem mieszkanie, bawiłem się. Najlepsze, że przez cały ten czas firma rosła bez mojego wielkiego zaangażowania.

Moja przygoda z biznesem zaczęła się od magazynu elektronicznego, zawsze ciągnęło mnie w stronę pisarstwa, dziennikarstwa itp. Kiedy dysponowałem czasem, latem 2006 roku, po lekkiej namowie przyjaciółki, napisałem książkę “Efekt Motyla” opowiadającą o tym, jak jedna decyzja w moim życiu zaważyła nad biedą lub bogactwem. Okazało się, że “Efekt Motyla” stał się bestsellerem i jak można wyczytać z komentarzy czytelników zmotywował wielu ludzi do działania. Jest to książka przeznaczona dla młodzieży, dla takich samych ludzi jak ja wtedy byłem. Dla tych, którzy jednak chcą coś więcej od życia i czują pewien niedosyt.

Po sukcesie książki (3 lata po wydaniu nadal jest na liście bestsellerów wydawnictwa) coraz częściej byłem zapraszany na różne konferencje dotyczące przedsiębiorczości wśród młodych ludzi, zaczęła się mną interesować prasa, która nazywała mnie od Polskiego Bila Gatesa (skąd oni to wzięli?) do najmłodszego milionera w Polsce. Stałem się przykładem, maskotką lub też symbolem sukcesu młodego człowieka na arenie biznesowej. Czy mój sukces był aż tak duży? Nie mnie to oceniać. Ot zwykła mała firma z kilkunastoma pracownikami. Fenomenem raczej był mój wiek 20-21 wtedy lat.

Po zaangażowaniu prasy książka sprzedawała się coraz lepiej, a do mnie zaczęli pisać ludzie z podziękowaniami za książkę, która otworzyła im oczy i pomogła w biznesie. Inni zadawali pytania, a ja im pomagałem. Zrozumiałem, że w Polsce jest tysiące mądrych, młodych ludzi, którzy pragną otworzyć swój własny biznes. Zrozumiałem też, że dysponuje ogromną wiedzą z zakresu rozpoczynania małego biznesu, którą warto dzielić się z innymi. Były dni, w których po 5-6 godzin odpisywałem na maile czytelników, znowu zaczęło mi brakować czasu. Jeżeli ludzie potrzebowali mojej pomocy, postanowiłem działać o wiele skuteczniej niż ciągle odpowiadać pojedynczym osobom. Zimą 2006 roku postanowiłem założyć fundację promującą przedsiębiorczość. Tak powstała Fundacja Kamil Cebulski Business Education (www.kcbe.pl).

Przy budowaniu fundacji wykorzystałem całą swoją wiedzę i doświadczenie, a jako odnoszący sukcesy “przedsiębiorca małolat”, który zakłada fundację byłem bardzo medialny. Pomogło mi to ruszyć z fundacją. Rok 2007 był rokiem fundacji. Co prawda doglądałem spraw w firmie, jednak budowa fundacji mnie wciągnęła zupełnie. Mogłem znowu wrócić do dobrze wspominanych czasów, kiedy to pracowałem nad budową firmy po 16-18 godzin na dobę!

Celem fundacji jest promowanie przedsiębiorczości, zwłaszcza wśród młodzieży. Zanim móc to skutecznie zrealizować musiałem najpierw przeprowadzić kilka ciekawych projektów. Pozyskać wolontariuszy do współpracy oraz pieniądze na działalność. Zrealizowaliśmy te cele bardzo szybko. Bardzo szybko fundacja zaczęła się sama finansować. Na cele fundacji przekazałem wszelkie wpływy ze sprzedaży swoich książek. Co jakiś czas organizujemy szkolenia, środki z których pozwalają na podstawowe administracyjne wydatki takie jak księgowa, telefon czy znaczki pocztowe. Posiadamy także projekty, medialne takie jak darmowy magazyn internetowy o przedsiębiorczości, a także program video do obejrzenia w internecie, w którym prezentuje swój punkt widzenia. Oprócz tego organizujemy lekcje przedsiębiorczości i spotkania młodzieży z ludźmi sukcesu. Fundacja jest moim oczkiem w głowie i długo mógłbym na jej temat opowiadać. Więcej informacji znajdziesz na jej stronie internetowej www.kcbe.pl. Napisałem wtedy drugą książkę – Myśleć Jak Milionerzy.

Podczas 3 lat prowadzenia fundacji mogłem obserwować tysiące młodych ludzi, ich problemy i cele jakie sobie stawiają. Bardzo dużo jeździłem po kraju, byłem mniej więcej w 3 miastach powiatowych na 4 w całej Polsce. Przeprowadziłem ponad 500 wykładów/prezentacji na temat przedsiębiorczości. Jeździłem, obserwowałem, skanowałem, zbierałem informacje.

W ten sposób narodziła się we mnie idea, pewien sposób myślenia, albo odpowiedź na pytanie – co zrobić, aby więcej ludzi zostawało przedsiębiorcami, taki mój prywatny światopogląd i sposób postępowania. Nazwać to można różnie, ja ochrzciłem moje przemyślenia Przedsiębiorczością Alternatywną.

W 2009 roku utworzyłem Alternatywną Szkołę Biznesu i Rozwoju Osobistego (www.asbiro.pl), której założeniem jest zbudowanie alternatywnego systemu nauczania od przedszkola do uczelni wyższej włącznie. Firma ta, moje trzecie przedsięwzięcie (poza firmą i fundacją) jest obecnie moim oczkiem w głowie. Dopiero się rozkręca, ale już widać pierwsze efekty. Więcej o działalności szkoły poczytacie na jej stronach internetowych.

Krzysztof Król- Założyciel i dyrektor szkoły Perfect Dating.

Informacje ze strony szkoły:

Od 7 lat nieustannie praktyk biznesu, szkoleniowiec, coach motywacyjny. W 2008 roku obronił magisterium pt. „Mowa ciała i neurolingwistyczne programowanie w biznesie” na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Obecnie specjalista w zakresie związków, rozwoju wewnętrznego, psychologii kobiet i seksualności.

Ścieżkę swojej kariery zaczął w wieku 8 lat, gdy rozpoczął grę na klawiszach. Od 15-tego roku życia zaczął również spełniać się artystycznie jako Dj. Ciężka praca i pasja do muzyki elektronicznej sprawiły, że w 2007 roku zdobył II miejsce na mistrzostwach Polski Dj. Chris King – bo taki jest obecnie jego muzyczny pseudonim - czyste dźwięki fascynujących melodii prezentował już w praktycznie wszystkich klubach w Polsce, jak również w wielu europejskich (Słowacja, Holandia…).
W ostatnich latach zdobył również popularność jako organizator imprez i promotor eventów. W 2007 roku wraz ze wspólnikami zorganizował głośną, największą nielegalną imprezę w Polsce – Spring Break na 5000 osób.

Oprócz tego jest ojcem cykli Rush Hours, Second Heaven, K.I.S.S., Inicjacja, Let it BURN, Latin Fever, I Love You, Tram Party, Photo Session i Are You Single? ten ostatni jest obecnie największym cyklem imprez w Polsce. Głównymi partnerami już ponad 100 imprez w najlepszych klubach kraju (m.in. Platinium, Opera, Prozak, Wasabi, Oławska 9, Imperium, Ultraviolet, Czekolada) są portal Sympatia.pl i radio Eska

Kilka lat temu wraz z Marcinem Boryką założyli markę Perfect Dating, jedyną w Polsce szkołę, uczącą facetów jak stać się mężczyzną, który naturalnie przyciąga kobiety http://www.blogger.com/post-edit.g?blogID=23136807597970710&postID=4037019687681838259swoją osobą. Główny nacisk jest więc kładziony na osobowość i życie mężczyzny. Krzysztof stroni natomiast od technik manipulacji, uwodzenia podstępem, NLS i hipnozy, uważając że są one zachowaniami niegodnymi prawdziwego mężczyzny. Skuteczność i wysoką wartość etyczną jego metod łatwo można zobaczyć, rozmawiając z jego uczniami lub czytając ich opinie.

Wraz z Marcinem Boryką wydali pierwsze w Polsce szkolenia na temat relacji damsko-męskich na 10DVD, zawierające ponad 12 godzin materiału. Szkolenie do dzisiaj cieszy się znakomitą popularnością i w roku 2008 wzięło udział w konkursie Męska Rzecz TVN Turbo.

W 2010 roku Krzysztof wydał w wydawnictwie Helion/Sensus rewolucyjną „Księgę związków, podrywu i seksu dla mężczyzn”. Jest to pierwsza książka na świecie, która do tematu relacji damsko-męskich podchodzi w etyczny i spójny sposób. Jest to pozycja pękająca w szwach od wiedzy, gdzie 60% to praktycznie cały dorobek naszej cywilizacji jeśli chodzi o stosunki damsko-męskiej. Pozostałe 40% książki natomiast to autorski materiał szkoły Perfect Dating, powstały w oparciu o setki poprowadzonych szkoleń i tysiące godzin spędzonych na froncie walki – w praktyce.

Jak być szczęśliwym?



Czy krzak, który rośnie przy polnej drodze może być szczęśliwy?
Może, ponieważ widzi piękne słońce, czuje podmuchy wiatru, zieleń otaczających go traw, czuje jak rośnie i się rozwija.
Nie może być, dlatego, że rosną koło niego te okropne chwasty, nie może się przemieścić tam gdzie by chciał, siadają na nim muchy, których nie znosi.
Szczęście to nie kwestia okoliczności, tylko kwestia wyboru.

Znam kilka osób, które teoretycznie mają wszystko- piękny dom, cudowną rodzinę, najlepszy samochód, ale szczęśliwe nie są.
Znam też takie, które nie mając tego co by chciały uśmiechają się codziennie od ucha do ucha i zarażają optymizmem.

Ja już zdecydowałam, że decyduję się być szczęśliwą codziennie i od tej pory moje życie nabrało więcej barw. A ty na co się decydujesz?

To co widzisz wokół siebie jest kwestią nastawienia i Twojego wyboru. Jeśli jesteś szczęśliwy wszystko dookoła jest pozytywne. Jeśli jesteś wściekły nie zauważysz nawet tych malutkich momentów szczęścia i wzruszeń, które zdarzają się codziennie.

A wy na co się decydujecie?
Zgadzacie się, że bycie szczęśliwym to decyzja cz jest coś jeszcze?

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Czego naprawdę pragniesz?

Wonder
Photo by Frinthy (Creative Commons).

3 źródła informacji, z których możesz dowiedzieć się, czego potrzeba Ci najbardziej:
* Twoja przeszłość
* marzenia
* nowe przeżycia

W każdej z tych sfer znajdziesz sporo informacji o tym, kim chcesz lub możesz się stać, abyś miał poczucie życia w szczęściu, spełnieniu i zaspokojeniu.

1. Zacznij od dokładnego przyjrzenia się swojej przeszłości. Przeszłość służy temu, abyśmy mogli analizować siebie i odkrywać swoje silne strony.

Przypomnij sobie teraz kiedy czułeś się człowieku w pełni szczęśliwy?
Co wtedy robiłeś?
Jak się zachowywałeś?
Jakie nastawienie miałeś do siebie, innych ludzi i świata?
Przypomnij sobie jak najwięcej szczegółów z tego zdarzenia i spróbuj odczytać, co sprawiało, że czułeś się tak szczęśliwy. Co było powodem Twojego zadowolenia?

2. Marzenia (także i sny) są manifestacją naszych głębokich potrzeb. Czasem jednak treść marzeń stanowi jedynie ucieczkę od trosk codziennych lub rekompensatę tego, co przeżywamy na jawie. Możemy wykorzystać marzenia, by poznać to, co jest dla nas istotne i czego boimy się świadomie zrealizować w zwykłym życiu.

Gdy następnym razem będziesz snuł marzenia przyjmij, że masz zupełną swobodę działania i możesz urzeczywistnić wszystko, co chcesz. Wyobraź sobie, że jesteś całkowicie wolny czasowo, finansowo i społecznie. Wykorzystaj ten stan do świadomego rozwijania marzeń. Traktuj marzenia poważnie, gdyż pokazują one co może być potrzebne, byś czuł się człowiekiem szczęśliwym.

3. Obserwowanie siebie w nowych przeżyciach i sytuacjach , w których musisz reagować od razu, bez zastanawiania się. Eksperymentuj, baw się wchodzeniem w nowe sytuacje., ucz się nowych rzeczy. Rób to co dawno chciałeś zrobić, ale brak Ci było odwagi by zacząć. Odkrywaj nowego siebie i podejmuj wyzwania..


Zaczerpnięte z książki "Oczyszczenie" Mariusz Włoczysiak, Wydawnictwo KOS

niedziela, 2 stycznia 2011

Gonimy Europę jak Chiny świat

Ciekawy wywiad z prof. Witoldem Orłowskim ukazał się w Gazecie na Święta 31.12.2010-2.01.2011r.- zaskakująco inteligentnie napisane artykuły ukazały się w tym dodatku :)

"Polacy są teraz Chińczykami Europy?
- Jesteśmy silnie uzależnieni od inwestycji, które robią firmy zagraniczne w Polsce. Cieszymy się teraz strasznie, że inwestorzy otwierają u nas BPO [ Business Process Outsourcing] zajmujące się świadczeniami usług księgowych, komputerowych, doradczych dla dużych firm.* Przychodzi do nas kapisał, bo jesteśmy konkurencyjni. To są proste rezerwy wzrostu. One się skończą jak będziemy zarabiać więcej np. 60% niemieckich płac. I centra BPO pójdą tam gdzie ejst taniej.
Ile mamy jeszcze czasu zanim nasz model rozwoju się wyczerpie?
- Może pięc lat, może dekadę. Albo będziemy mieli własne firmy zainteresowane inwestowaniem w Polsce i tworzeniem tutaj miejsc pracy- firmy, w których prowadzi się badania rozwojowe, zarządza finansami, tworzy najwyższą wartość dodaną- albo zatrzymamy się w rozwoju. Z dochodami na poziomie 60% niemieckich. I przestaniemy ich gonić."


*we Wrocławiu powstało najwięcej centrów BPO m.in.: Hewlett-Packard (docelowo ma zatrudniać 2 tys. osób), IBM (docelowo ma zatrudnić 3 tys. osób), Cap Gemini, Ernst&Young (docelowo ma zatrudnić 400 osób), Credit Suisse, QAD, Volvo, McKinsey & Company...
Poza tym 60% PKB województwa dolnośląskiego jest wytwarzane przez BPO (informacje ze strony Ministerstwa Gospodarki).

sobota, 1 stycznia 2011

Jak zaplanować Nowy Rok?


http://www.dukemagazine.duke.edu

Siedzisz właśnie przed komputerem, czytasz mój tekst i myślisz co ciekawego teraz napiszę.

Najpierw krótka historia z osiedlowego sklepu:

Kilka dni przed sylwestrem stojąc w kolejce w małym osiedlowym sklepiku usłyszałam rozmowę małżeństwa w średnim wieku.

Ona: To dzisiaj jest ten sylwester?
On: Nie kochanie, jutro.
Ona: Ale ten czas leci. Kolejne 365 dni tak jakby minął 1 dzień. Nic się nie zmieniło, wszystko jest takie samo.

Wtedy przez głowę przeleciały mi szybko obrazy z minionego roku: 2 przeprowadzki, powódź we Wrocławiu, mnóstwo poznanych ludzi i ich twarze, szkolenia, które prowadziłam oraz te których byłam uczestnikiem, rozwój mojego syna, oczekiwanie na drugie dziecko, wynajęcie 2 mieszkań, zmiana samochodu, olbrzymi krok w rozwoju i mnóstwo innych wydarzeń, które gnały jak samochody po autostradzie, a w uszach brzmiało to obcobrzmiące NIC. Nierealne i nierzeczywiste „nic się nie zmieniło”. Poczułam się jak z innej planety.

Abstrahując od zmian w moim życiu, ale jak pędzi świat dookoła: ujawnianie tajnych danych przez Wikileaks, akcja uwalniania górników w Chile, kryzys w eurolandzie ( przede wszystkim Grecja, Hiszpania, Irlandia), wyciek ropy BP, wybory na Ukrainie, mundial w RPA, igrzyska w Vancouver, szpiegowskie wpadki Rosji, a w Polsce: katastrofa w Smoleńsku, 2 fale powodzi, wybory prezydenckie, spór o krzyż.

? A czy u ciebie coś się zmieniło czy wszystko jest po staremu?

? Czy czujesz satysfakcję z kierunku w jakim idzie Twoje życie?

Nie myśl o planowaniu Roku 2011, tylko po prostu weź kartkę, długopis i to zrób.


Przede wszystkim napisz obszary- dziedziny Twoje życia np. praca, finanse, dom, hobby, rodzina, przyjaciele, rozwój itd. oraz co naprawdę chcesz w tych dziedzinach osiągnąć. Teraz pomyśl:
czy jest to realne to wykonania ?
czy stanowi wyzwanie ?
kiedy możesz rozpocząć realizację tego celu ?
jak sprawdzisz rezultaty?

Powodzenia!

W roku 2010 z 15 punktowej listy celów udało mi się:
10 zrealizować
3 zostały przesunięte w czasie
z 2ch zrezygnowałam