czwartek, 18 listopada 2010

Na Stres: Metoda natychmiastowej relaksacji Silvy


Zamknij oczy i leciutko naciśnij palcem wskazującym na paznokieć kciuka. Wyobraź sobie, że całkowicie się rozluźniasz. Powtarzaj w myślach: "Za każdym razem, gdy naciskam paznokieć kciuka, pogrążam się w przyjemnym stanie rozluźnienia świadomości i ciała". Lekko naciśnij paznokieć i powoli zwalniaj ucisk. Wyobraź sobie, że ciało rozluźnia się jeszcze bardziej.
Pozostań na poziomie rytmu pracy mózgu alfa i wychodź podczas liczenia od 1 do 5. Po wyjściu z rozluźnienia otwórz oczy. Powtórz ćwiczenie 3 razy w ciągu 5 minut.

Tę metodę można stosować w każdej chwili, kiedy zechcesz się rozluźnić, także przy otwartych oczach. Im częściej będziesz ją stosować, tym efektywniej będzie działać.

Czas na zmiany

Każdy problem jest tak naprawdę naszą lekcją.
Po to jesteśmy na tym świecie, żeby te lekcje odrobić.
Myślę, że nikt nie ma szczęścia danego na tacy.
O szczęściu naszym decydujemy my sami.



Podziwiam ludzi, którzy mają w sobie olbrzymi spokój ducha, nie tylko tych których znają wszyscy np. Dalajlamę, ale też osoby z bliskiego mi otoczenia, które zachowują spokój i harmonię mimo, że ich życie wcale nie jest usłane różami, a raczej co chwilę ktoś bliski kładzie im kłody pod nogi i wbija ciernie w serce. Wspominając tutaj o Dalajlamie przypomniało mi się, że jakiś czas temu widziałam go na wrocławskim rynku. Szok dla mnie, bo jakoś ominęłam w wiadomościach fakt o jego przyjeździe. Dla mnie był to smutny czas z różnych powodów, dlatego potrzebowałam spaceru w miejscu, które kocham i które nastraja mnie pozytywnie do życia. Można to potraktować jako symbol, że czas na zmiany. Wyobraź sobie, że chodząc smutny po mieście i szukając spokoju spotykasz na rynku rozentuzjazmowany tłum ludzi, dzieci z wiatraczkami, kobiety z białymi różami i człowieka- symbol pokoju na świecie- duchowego przywódcę Tybetu. Magia życia :)

Jakiś czas temu przeczytałam książkę Luise L. Hay „Możesz uzdrowić swoje życie”.


Był to czas kiedy ciężko było mi się dogadać z kilkoma bliskimi osobami. Nastał czas poszukiwań, czas rozwoju osobistego, chęć zmian... Otóż Luise w piękny sposób pisze o tym jak nasze zdrowie jest zależne od naszej psychiki.
Kilka tez Luise sprawdzonych w jej życiu:
Każdy z nas jest w 100% odpowiedzialny za wszystko co go w życiu spotyka.
Każda powstała w nas myśl tworzy naszą przyszłość.
Najbardziej destruktywnymi wzorcami zakorzenionymi w psychice są: żywienie urazy, brak samoakceptacji i poczucie winy.
Wyzbycie się urazy może spowodować nawet zniknięcie raka.
Jeśli rzeczywiście kochamy siebie, wszystko się nam udaje.
Kluczem do pozytywnych zmian jest samoakceptacja.
My sami tworzymy tzw. choroby naszego ciała.


Pewnie w tym momencie odłożyłabym tą książkę na stertę typowych amerykańskich super poradników, ale najpierw przypadkiem zajrzałam na jej koniec i przeczytałam historii życia tej pani:
rozwód rodziców, gwałt w wieku 5 lat, wielka bieda w domu, molestowanie przez ojczyma, zerowe poczucie własnej wartości i godności, oddanie własnego dziecka do adopcji, wzorzec niezasługiwania na nic. Następnie zmiana miejsca zamieszkania, znalezienie nowej pracy, pomoc matce, wieloletnia praca modelki, wyjście za mąż za wspaniałego człowieka-angielskiego dżentelmena, życie w luksusie, rozwód, zmiana wiary, kurs duszpasterski i pomoc chorym, wykrycie raka w okolicy pochwy...i wypróbowanie własnych metod leczenia na sobie, czyli wygrana walka z nieuleczalnym rakiem. Luise znając historię swojego życia i mając wiedzę psychologiczną na temat pochodzenia chorób nie była nią zdziwiona.


Książkę polecam wszystkim, którzy nie tylko chcą uzdrowić swoje życie, ale też dążą do większego zrozumienia i poznania siebie i innych ludzi.