niedziela, 30 października 2011

Ojciec, Tata czy Dawca Plemnika

Had a Dad

Przeczytałam wczoraj artykuł w Wysokich Obcasach pt. " Wojna Domowa"

Artykuł dość ciekawy- o roli pewnego mężczyzny i pewnej kobiety w zakresie obowiązków domowych, o podziale ról małżeństwa z dwójką dzieci, którzy kiedyś chyba byli związkiem partnerskim. Dziś, gdy o tym myślę mam wrażanie, że Ci ludzie skupili się tak bardzo na tym kto co w domu robi i ile razy zmywa naczynia, że umknęło im po co to w ogóle robią.

Artykuł dla mnie na czasie, ponieważ we wrześniu rozpoczęłam pracę "na etacie" , mam dwójkę dzieci i męża przyzwyczajonego, że wszystko w domu "się samo robi". Teraz jest gorący okres wyznaczania granic i walki o to co kto robi. Wprawdzie nie mamy pani do sprzątania, ani zmywarki, ani babci wpadającej od czasu do czasu by coś ugotować, więc cały zakres obowiązków spoczywa na naszych barkach (pranie, prasowanie, sprzątanie, gotowanie, zmywanie, odkurzanie...i inne przyjemności ;)

Teraz widzę jaka to jest sztuka by w tym całym zamęcie domowych obowiązków, przy 4 latku walczącym o swoje i 9miesięcznym raczkującym i chcącym już chodzić bobasie, znaleźć jeszcze czas na zabawy z dziećmi, czas dla nas, czas dla siebie.*
Czas jest najważniejszy.

Pamiętam, gdy byłam dzieckiem marzyłam o "mamie i tacie". Takie proste marzenie, prostej małej dziewczynki z małego 2 tysięcznego miasteczka, w którym na palcach jednej ręki można było policzyć małżeństwa rozwiedzione i samotne matki. Mojego ojca poznałam, gdy miałam 13 lat i długo go nie akceptowałam takim jakim jest. Niby fajny facet, ale....
- zostawił moją mamę na miesiąc przed moim urodzeniem
- lubił czasem zadzwonić by na mnie nakrzyczeć np. w moje 18 naste urodziny (bez składania życzeń oczywiście :)
- mamy odrębne poglądy religijne i polityczne
- miał pretensje o każdą niewysłaną kartkę na święta
....na szczęście dużo mu wybaczyłam do dnia dzisiejszego. (m.in. poprzez Radykalne Wybaczanie i Satori)

Tydzień temu zadzwonił do mnie i powiedział, że mnie kocha, a ja mu na to "ja Ciebie też tato". Pierwszy raz w życiu mu coś takiego powiedziałam i to tak ze szczerego serca. Zawsze był tylko "dawcą plemnika" ;) a teraz jest Tatą.

Co trzeba zrobić, żeby być Tatą?
Po prostu BYĆ.


Bo to bycie i czas spędzony razem są najważniejsze.
Bo ludzie są najważniejsi.
Bo miłość jest najważniejsza.

Największy dar jaki możemy dostać od naszych rodziców to DAR ŻYCIA.

Obojętnie co nastąpiło dalej, czy Ci rodzice byli przy nas czy nie, czy robili nam krzywdę czy nie....DALI MI ŻYCIE...i za to im jestem najbardziej wdzięczna.




* Chyba idzie nam całkiem nieźle :) Mamy czas na zabawy z dziećmi (przynejmniej 2 h dziennie w ciągu tygodnia + weekendy), czas na sport (już niestety nie codziennie, a 2 razy w tygodniu), czas na rozwój osobisty (2 w miesiącu), czas dla znajomych (raz na tydzień), czas dla dalszej rodziny (raz na miesiąc), czas na czytanie książek i gazet (codziennie), czas na studia podyplomowe i raz na 2 mies. szkołę Hellingera. Ostatnio po szkoleniu z Budżetu Domowego, które prowadziłam, usłyszałam komplemen od kobiety :) Zuza jaka ty jesteś dobrze zorganizowana. :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz